Stało się to, na co czekała cała Europa, a czego obawiali się wszyscy brazylijscy kibice. Neymar wreszcie podpisał kontrakt z Barceloną. Wreszcie, bo był to transfer oczekiwany od kilkunastu miesięcy.
Stary Kontynent z pewnością nie powita go jak boga futbolu. Oczekiwanie związane jest bardziej ze zwykłą ludzką ciekawością. Wszyscy chcą w końcu przekonać się czy młody Brazylijczyk rzeczywiście jest fenomenalnym piłkarzem, czy raczej napompowaną do granic wytrzymałości maskotką. Najbliższe miesiące powinni rozwiać wszelkie wątpliwości.
Tak czy inaczej Barcelona zrobi na nim interes życia. To, czy sprawdzi się na boisku i czy będzie dotrzymywał kroku Leo Messiemu pozostanie, przynajmniej jak na razie, na drugim planie. Należy bowiem uświadomić sobie, że Neymar jest chłopakiem wielozadaniowym. Piłkarz to tak naprawdę tylko jedno z wielu jego przeznaczeń. Swoim olśniewającym, wybielonym uśmiechem przyciąga tabuny sponsorów i oczywiście kibiców.
Od małego przechodził szkolenia public relations. Marketing nie jest dla niego niczym nowym i zarabia na tym miliony. Dla siebie i swojego klubu. Pewna firma wyliczyła ostatnio, że podczas swojej gry w Santosie wygenerował dla klubu blisko osiemdziesiąt milionów euro. Większy potencjał marketingowy ma tylko dwóch piłkarzy na świecie – Cristiano Ronaldo i Leo Messi. Nie trudno zatem domyślić się, która drużyna, niezależnie od wyników, znajdzie się w centrum zainteresowania mediów.
Od kilku lat biegał po boiskach ligi brazylijskiej i zdobywał piękne bramki, mijając swoich przeciwników jak treningowe tyczki. Należy jednak nadmienić, że poziom tych rozgrywek jest znacznie niższy niż w którejkolwiek z czołowych lig europejskich. Tam gra się pięknie i ofensywnie. W Europie wygląda to nieco inaczej. Wiadomo – Latynosowi będzie bliżej do Hiszpanii niż do Anglii czy Francji. Przeskok i tak będzie jednak horrendalny.
Neymar będzie musiał pożegnać się ze statusem bożka. Tutaj nikt nie będzie budował mu pomników, jadł ciasteczek z jego podobizną czy stawiał sobie w przedpokoju naturalnego rozmiaru "neymarowskich" figur. W Europie będzie jednym z wielu. On, tak jak i tysiące corocznie przeprawiających się przez ocean jego rodaków, będzie musiał udowodnić swoją wartość. Tu nie zmienia się nic.
Santos, klub który wychował go piłkarsko i któremu zawdzięcza wszystko co obecnie ma, żegnał ze łzami w oczach. Nie ma się co dziwić. Było to dla niego wyjątkowo przytulne, bezstresowe i urządzone po jego myśli gniazdko. On dyktował warunki, on też był tam absolutną gwiazdą. Raz nawet wszedł w konflikt z trenerem, za co biedak został wyrzucony z pracy.
W Barcelonie Neymar wcale nie będzie panem sytuacji. Będzie musiał przystosować się do nowego stylu gry, nowej taktyki, nowego trenera, nowych kolegów. Znajdzie się w kompletnie innym położeniu. Połowę roboty odwalą za niego specjaliści od public relations. Drugą połowę – sądzę, że wspinając się na wyżyny swoich możliwości – będzie musiał dołożyć na boisku. Nie u boku Edu Draceny czy Felipe Andersona, a dzieląc szatnię z największymi postaciami dzisiejszej piłki nożnej.
17:00
Rayo Vallecano
19:30
Real Oviedo
15:00
Getafe CF
17:30
Sevilla FC
19:30
Atletico Madryt
19:00
Real Betis
19:00
Osasuna